Wciąż te same pytania
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.
Zdarza się, że tak zwanym towarzystwie, w którym rządzą small-talki, beztrosko chlapnę, czym się zajmuję.
– Pisania? Uczysz pisania? – słyszę w odpowiedzi.
„Uczę. Na własną zgubę”, myślę i czekam na kolejne pytania.
Szybko się pojawiają. Bardzo szybko. Podszyte podejrzliwymi wątpliwościami.
Czy pisania można nauczyć?
Można. Ale nie każdego. Nawet ja nie jestem w stanie tego zrobić. I choćbym pękła (czasem pękam), będę się wciąż odbijać od ścian i ścianek ciągle tych samych błędów.
Czy trzeba mieć talent, żeby pisać?
Najnowsza literatura i polska, i światowa, udowadniają, że ani trochę.
Bylejakość strukturalna i fabularna to nowy standard.
Pulpę można wyprodukować w trzydzieści dni, w kolejne czternaście sprzedać.
Sprzedać pulpę i na niej zarobić, oto prawdziwy talent.
Reszta to fraszka.
A skoro tak, po co komu warsztat pisarski?
Przecież pisać każdy może.
Proszę bardzo, niech pisze.
Ale do szuflady.
I tu kolejne pytanie, moje pytanie, pytanie bezradne jak ślepe kocię, pytanie, na które nie znam odpowiedzi.
Skąd przymus publikacji, skąd?