Dziesięć etatów (jedenasty olej)
W weekend obejrzałam Konklawe (reż. Edward Berger, scen. Peter Straughan). Z kina wyszłam zachwycona, ponieważ Konklawe obraca się wokół moich twórczych obsesji.
– Kurczę. Napisać taki scenariusz, to jest coś! – westchnęłam.
Od razu przypomniałam sobie o tym, co przecież doskonale wiem. Scenariusz to początek. Cały film to dzieło wspólne, ma ma wielu autorów, z których równie wielu pozostaje w cieniu gwiazd.
Na plan pierwszy wysuwają się aktorzy i aktorki, reżyserzy i reżyserki, operatorzy kamery, scenografowie, scenografki, scenarzyści, scenarzyści.
Reszta zostaje na planie drugim, trzecim, a czasem na dziesiątym, ponieważ w napisach o pani z food tracka nikt nie wspomina. Ani o gorącej kawie i bajglach, jakie serwowała udręczonej nocnymi zdjęciami ekipie (na przykład Gry o tron).
Ty, kiedy zabierasz się do pracy nad powieścią, musisz sobie radzić sama, sama. I z grubsza ogarniasz dziewięć filmowych etatów.
Pierwszy etat
Zanim zaczniesz pisać, być może musisz przeprowadzić kwerendę faktograficzną. Po tygodniach nad książkami segregujesz materiały, zapamiętujesz, co gdzie jest i co może Ci się przydać.
To robota dokumentalisty.
Niebezpieczny to etap, bardzo niebezpieczny. Ilość materiału bywa przytłaczająca. Jak wybrać to, co najważniejsze? Albo inaczej (gorsza opcja): jak umieść wszystkie fakty w powieści? Nie po to się zaliczyło setki pośladkogodzin w czytelniach i we własnym gabinecie, żeby teraz bezwględnie selekcjonować, prawda?
Jeżeli kwerenda Cię nie dotyczy, masz szczęście.
Zachowaj jednak czujność.
W każdej historii pojawiają się kwestie, które trzeba będzie sprawdzić. A to – na przykład – przebieg postępowania spadkowego zgodnie z kodeksem cywilnym z roku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego. A to stan drzewostanu na jednej z ulic w Warszawie pod koniec lat osiemdziesiątych. A to, na którym roku studiów teologicznym klerycy mierzą się z antropologią filozoficzną. I co z tego, rzecz jasna, wynika.
Drugi etat
Dyrektor, dyrektorka castingu to również Ty.
Jak wybrać z tłumu postaci tę, która powinna odegrać główną rolę?
A każda woła: „Mnie, mnie wybierz”.
Jak budować bohaterów, bohaterki wielowymiarowo, spójnie, zarazem głęboko?
Kogo obsadzić w roli złoczyńcy?
A zgromadzenie kandydatów i kandydatek to ról drugoplanowych?
Szaleństwo.
Trzeci etat
Masz już postać główną? Ogarnąłeś, ogarnęłaś resztę obsady?
Doskonale. Pora na rolę scenarzysty, scenarzystki. Zajmij się najpierw planowaniem historii . Tablica korkowa, żółte kartki i milion konfliktów w głowie.
Ten z tym. Tamta z tamtym. Ten tego nie powiedział. Tamta owamto ukryła. To wyjdzie na jaw. A tamto będzie gniło.
Do czasu.
Kiedy się uwiniesz z planowaniem, napisz powieść.
Łatwe?
Czwarty etat
Nie do końca.
Czeka Cię robota kostiumografa, kostiomografki i scenografa, scenografki.
Rekwizyty, ciuszki-łaszki, szczegóły miejsc zamkniętych i otwartych, detale które będą ważne dla rozwoju fabuły.
Tak, to też Twoja robota.
Piąty etat
Za oświetlenie również Ty odpowiadasz.
W każdej scenie musisz zbudować nastrój, rzucając światło w jeden kąt, a cień w drugi.
Tu ujawnisz i podprowadzisz, tam zaciemnisz i odwleczesz.
Szósty etat
W roli oświetleniowca musisz się koniecznie dogadać z operatorem kamery. To gość, który odpowiada za to, co się znajdzie w scenie oraz na jakim planie.
A ma ich do wyboru mnóstwo: plan ogólny (long shot), plan pełny (full shot), plan amerykański (medium long shot), plan średni (medium shot), plan bliski (close-up), półzbliżenie (medium close-up), zbliżenie (extreme close-up).
Twoją kamerą są słowa. Jeżeli uznasz, że tego w scenie planu ogólnego, pokażesz ścianę czarnych chmur na horyzoncie, jeżeli stwierdzisz, że pora na zbliżenie, opiszesz błyskawice w oczach protagonisty.
Siódmy etat
Wreszcie musisz historię wyreżyserować. W roli reżysera, reżyserki odpowiadasz za każdy element dzieła, decydujesz o kształcie całej opowieści. Trzymasz w garści wewnętrznych: dokumentalistę, scenarzystę i operatora kamery. Motywujesz ich do pracy, podpowiadasz rozwiązania, kiedy trzeba, dyscyplinujesz, czasem poskramiasz.
Ósmy etat
Ale to nie koniec.
Pierwsza wersja historii to tak zwana surówka. Dlatego musisz się spotkać z montażystą, który wie, jak ułożyć sceny, żeby tempo nie szwankowało, a napięcie rosło.
Montażysta wyrzuca fragmenty, które nie mają wpływu na fabułę.
To on sprawdza, czy opowieść toczy się płynnie.
To on kontroluje tranzycje narracyjne.
To on odpowiada za logikę historii, za wszystkie przyczyny, skutki oraz ich konsekwencje.
Montażysta z surówki robi potraw(k)ę.
Dziewiąty etat
W roli producenta, producentki koordynujesz wszystkie prace nad projektem. Od pomysłu po sprawy związane z wydaniem tekstu (również, a może przede wszystkim, samodzielnym). Odpowiadasz za harmonogram prac, sprawdzasz, co i jak z budżetem, zajmujesz się promocją oraz dystrybucją.
W moim przekonaniu to najmniej wdzięczna rola.
Dziesiąty etat
Wreszcie kierownik, kierowniczka planu. Człowiek, który się zajmuje logistyką. W Twoim przypadku będzie pilnować przede wszystkim codziennych targetów, ale też życia poza światem przedstawionym.
W świecie nieprzedstawionym trzeba przecież zadbać o dom, zwierzęta, relacje, o pracę, która pozwala zarabiać, a po godzinach pisać.
Ten etat olej
Zadbaj o panią z food tracka. Niech Ci podrzuci od czasu do czasu gorącą kawę i bajgle.
Odpowiedzialność za catering – jeżeli możesz – wyklucz.
Do kuchni zaproś dobrych rodziców, wyrozumiałych współmałżonków, pożyteczne dzieci, miłych przyjaciół.
Niech się wykażą.
Odwdzięczysz się im dedykacją.
Warto?
Warto się tak męczyć?
Łączyć role, a czasem dzielić, ponieważ scenarzysta i montażysta zazwyczaj kłócą się o to, gdzie która scena i dlaczego?
Robić na dziesięciu etatach?
Czasem na trzech jednocześnie?
Warto.
Ponieważ masz kontrolę nad całym procesem.
Jesteś zarządcą, rzemieślnikiem i artystą w jednej osobie.
Co najważniejsze – na własnych zasadach.
To zaś uważam za najcenniejsze.
Zapomniałam!
Za dźwięk też odpowiadasz! Decydujesz, kto i kiedy ma mówić ciszej, kto i kiedy głośniej.
(dopisek 14.11.2024)