Nie masz czasu na pisanie?

Zapewniam Cię, masz go tyle, ile potrzebujesz.
Jeżeli twierdzisz, że jest inaczej, masz również tyle, ile potrzebujesz, ale wymówek.
Wymówek więcej niż czasu.

Obserwuję to zjawisko na warsztatach

Po pierwszych zajęciach jest moc, na moją skrzynkę spływają wszystkie wprawki.
Po drugich zajęciach moc kostnieje, na skrzynkę spływa połowa wprawek.
Po trzecich zajęciach moc zdycha. Pytam, o co chodzi, chociaż nie muszę pytać.
Wiem.
Do kursantów i kursantek dociera, że pisanie to jednak praca jest.
W dodatku praca przed pracą, w przerwie na pracę albo po pracy.

Buły i rogale

Proces twórczy okazuje się wyczerpujący i samotny.
Wymaga raczej aspołecznych niż społecznych kompetencji.
Trzeba trzasnąć drzwiami i wyjść z roli mamy-buły i taty-rogala.
To takie typy, które bliźni dziabią po kawałeczku.
Do ostatniego okrucha.
Możesz nie mieć potomstwa, bułę i rogala zrobią z Ciebie rodzice, przyjaciele, znajomi, współpracownicy, szefowie.
Zeżrą.

Obserwuję też inne zjawisko

Kursanci i kursantki, które i którzy naprawdę chcą pisać, nie szukają wymówek.
Szukają sposobów, okoliczności, rozwiązań.

Wiem, jak jest

Ponieważ byłam w obu miejscach.

Kiedy pracowałam nad debiutem, wstawałam o trzeciej nad ranem, o siódmej wyprawiałam dzieci do placówek, o dziewiątej siedziałam na kolegium redaktorskim, wracałam różnie, czasem o dziewiętnastej, czasem o drugiej nad ranem (kiedy prowadziłam numer gazety).
O dziewiętnastej w domu?
Rozkoszna okoliczność.
Do dwudziestej pierwszej z dziećmi, później słodkie dobranoc i o trzeciej nad ranem do pisania.

Zdarzało się jednak, że szukałam wyłącznie wymówek.
Już po debiucie.
Wiedziałam, że raczej nie chcę pisać, niż chcę (jestem typiarą, która nie potrzebuje żyć we własnych światach przedstawionych).
Uruchamiały się we mnie strachy, lęki, durny perfekcjonizm.
Kopały w tyłek motywujące terminy, których jednak dotrzymywałam.
Gdyby nie one, pewnie kiwałabym się do dzisiaj nad pierwszą po debiucie książką.

Pamiętam, że mąż (dobry chłop, lepszy od najlepszej żony) wyskakiwał z pomocą.
Organizował to i tamto.
A ja warczałam.
Że zjeżdżaj, mąż, że wypchaj się, że co się wtrącasz, że co mi tu gadasz, rozwiązania podsuwasz na tacy z taniego plastiku, że i tak nie mam i nie będę miała czasu. 

Nie o czas chodziło

Wiem o co.
Ale to już prywatna historia.

Czy mam mądrą radę?

Nie mam.
Chociaż?
Mogłabym trzasnąć gadkę o granicach i asertywności.
Mogłabym pokazać schemat pracy w blokach czasowych.
Mogłabym zrobić wykład o dyscyplinie, konsekwencji i motywacji.
Mogłabym pytać o Twoje „dlaczego?” i „dla kogo?”. 
Mogłabym przedstawić teorię i praktykę codziennych rytuałów.
Mogłabym Cię wreszcie przekonać, że proces twórczy rzadko jest idealny.
Tylko po co?

Nic tu po mnie

Jeżeli jesteś w oporze, nic cię nie przekona.
Nic.

Jeżeli chcesz pisać, będziesz pisać.
I zawsze znajdziesz czas.
Zawsze.

Nic tu po mnie.

Na koniec jednak rada

Sprawdź, skąd opór. 
Obiecuję, nie ma żadnego związku z czasem.