Wypalenie

Wypalenie nie ma nic wspólnego z tak zwaną blokadą pisarską, która pojawia się wtedy i tylko wtedy, kiedy piszesz.
Pracujesz nad tekstem i nagle cyk, kłódeczka w głowie się zamyka. Słowa przestają płynąć, zdania robią się drewniane, bohaterowie i bohaterki milczą.
Z blokady pisarskiej łatwo wyjść.
Wystarczy kilka prostych pytań najpierw do siebie, następnie do postaci.
Wystarczy kilka zmian: tu wykreślić (zdarza się, że całe otwarcie), tam poprawić (zdarza się, że lepiej napisać od początku), ale sprawa jest zasadniczo prosta.
Wciąż jesteś w tekście.
Masz go na twórczym radarze.

A wypalenie?

Niezależnie od tego, czy już publikujesz, czy jesteś przed debiutem, wypalenie pojawi się pewnego dnia. Przyjdzie w zgrzebnym giezełku rezygnacji, z pytaniem na popękanych ustach: „A po co ci to całe pisanie?”.

W poszukiwaniu odpowiedzi

W mediach społecznościowych znajomi i znajome, których nazwy kont zawierają rozszerzenia: imie_nazwisko_autorka, imie_nazwisko_pisarz, na wszelki wypadek, gdybyśmy ja i Ty nie zorientowali się, czym się zajmują właściciele i właścicielki kont, znajdziesz hasztatgi: #2000Slow, #ATyCoDzisiajNapisales, #WorkInProgesss, #WritingIsMyLife.
I jak się czujesz?

Poważnie zabierasz się do kwestii wypalenia, szukasz odpowiedzi na blogach dla terapeutów, psychoterapeutów, psychiatrów. Kończysz z listą objawów poważnych zaburzeń, których wypalenie jest jednym z objawów.
Czujesz, że wariujesz. 

Próbujesz od innej strony. 
Zamiast pisać ambitną prozę, ładować z codziennymi targetami, znaków, słów, stron, wystarczy afirmować, manifestować, wizualizować?
Instagram pełen jest pocieszających (chociaż bardziej: pociesznych) treści.
Po miesiącu zorientujesz się, że jesteś w tym samym miejscu. 
Może bardziej omm, ale tekstu jak nie ma, tak nie ma. 
A Ty wciąż nie wiesz, po co Ci to całe pisanie

Skąd wypalenie?

Pierwszym a niezawodnym źródłem wypalenia jest porównywanie się z innymi.
Co piszą, jak piszą, gdzie wydają, ile wydają, ile zarabiają na pisaniu.
Konkurencja nie śpi. Narzuca wysokie (tylko w Twojej głowie) standardy.
A może przeciwnie, jest tak słaba, że aż się dziwisz.
„Jak to możliwe że ten albo tamta odnoszą sukces”?
Rwiesz włosy z głowy. Uświadamiasz sobie, że standardy na rynku książki sięgnęły polbruku.

Pieniądze. Świetnie drenują poczucie sensu. Nie będę o nich opowiadać. Ale jeżeli publikujesz, wiesz, jak to wygląda. 
Po dwóch książkach kwestia: „A po co mi to całe pisanie?” nabiera rumieńców. 
Wstydu. 

Doskonale wypala perfekcjonizm.
Wypala, śmiem twierdzić, do imentu.
O perfekcjonizmie znajdziesz zyliard publikacji i w księgarniach, i w sieci.
Co ja Ci będę mówić.

Wypalać może – czasem zupełnie przypadkiem – aktualne miejsce w życiu.
Splot przypadków, wypadków, miłości albo śmierci.
Czujesz, że znowu masz bardziej pod górkę niż z górki, a jak z górki, to tyłkiem po kupie żyletek.

Jak działać?

Zanim zorientujesz się, po co Ci to całe pisanie (to Twoja robota, ja Ci nie pomogę, sama często się zastanawiam, jak to jest u mnie), możesz zrobić kilka rzeczy.

Zmień kierunek twórczej energii

Namaluj akwarelę, ulep garnek, ugotuj zupę ze świeżych maślaków (we własnym garnku), ułóż książki w domowej biblioteczce według dowolnie wybranego klucza.
Spójrz, wciąż jesteś kreatywny, kreatywna.

Rzuć pisanie

Rzuć w cholerę. 
Nie musisz pisać ani teraz, ani przez najbliższy rok.
Po co to spięcie? Po co ta przemoc?
Uwiązałeś, uwiązałaś się dedlajnem, masz problem. Ale słuchaj, po drugiej stronie mejla siedzą ludzie, którzy zrozumieją, co się właśnie z Tobą dzieje. Tak sądzę.

Jeżeli nie masz dedlajnu, odpocznij.
Zajmij się życiem. Ludźmi. Zwierzętami. Roślinami.
Pisanie, jeżeli ma wrócić, wróci.
A jeżeli nie wróci, świat się nie skończy. Nawet Twój.

Jeżeli korzystasz z mediów społecznościowych, zastosuj  nowe hasztagi: #NiePiszeBoNieChce, #ZycieBezPisaniaJestPiekne, #WreszcieWolna. 
Pozwól sobie na to. Kto Ci każe pisać? Jakie wewnętrze przymusy? Jakie obsesje? Jakie pragnienia?

A kiedy rzucisz pisanie, a ono wróci?

Wyluzuj i zacznij się nim bawić.
Napisz fragment stylem, jakim nigdy nie pisałeś, nie pisałaś. Na przykład Janem Chryzostomem Paskiem. Latynizmy wymień na anglicyzmy.
Możesz wejść w składniowo-leksykalną afiliację z Henrykiem Sienkiewiczem, Stefanem Żeromskim, a nawet – przekalibrujmy się na współczesną literaturę – z Dorotą Masłowską.

Ogłoś Dzień Beza Kasowania.
Umów się ze sobą: cokolwiek napiszesz przy najbliższej okazji, zostanie na ekranie monitora albo na kartce.
Pewnie pojawi się w Tobie poczucie chaosu i nonsensu.
W chaosie i nonsensie możesz znaleźć porządek i nowe sensy.
Świeże pomysły.

Napisz list do zwierzaka albo przedmiotu.
Na przykład do własnego psa, do kawiarki, do dachu nad głową. Napisz, co czujesz, wyraź swoją złość, a może wdzięczność. Jaką inspirację znajdziesz w tych dziwacznych epistołach?

Wejdź w tekst ostrożnie z panem Koszulką.
Zacznij od rozgrzewki.
Stwórz nudnego bohatera, dla którego przygodą jest porządkowanie czarnych t-shirtów.
Opisz miejsce, normalny świata pana Koszulki, wprowadź pierwszą komplikację.
Co się wydarzy?

Czekam na relacje. 
Powodzenia!