Przestań wreszcie streszczać

Nie pisz o tym, co oczywiste.
Nie mów o tym, co bez znaczenia.
Nie prezentuj tego, co nie jest wydarzeniem i nie uruchamia wydarzeń.

Zanim napiszesz, że Twój bohater: wstaje wczesnym rankiem z łóżka, bierze prysznic, na śniadanie przygotowuje jajka sadzone na bekonie, jajka zagryza tostem, tost zapija kawą z mlekiem owsianym, przy jajkach, toście i kawie czyta internet, po śniadaniu ubiera się w szary garnitur, wkłada czarne mokasyny, przed wyjściem z mieszkania chwyta torbę z laptopem i na wszelki wypadek parasol, zadaj sobie pytanie: kogo to obchodzi?

Nikogo.
Chociaż?
Takie opisy powinny obchodzić Ciebie.

Co tracisz przez fragmenty "kogo-to-obchodzi"?

Dużo więcej niż myślisz. 

Czytelnicy, czytelniczki chcą wydarzeń, które zmieniają rzeczywistość bohatera, bohaterki, a nie ślamazarnych opisów czynności, które stanowią część nudnej rzeczywistości.

Popatrz na opis śniadania. Gdyby z jaj wyskoczyły smoki, patelnia wybuchła, owsiane mleko zaczęło pachnieć krwią, pisz dalej. W beznadziejne streszczenie właśnie wprowadziłeś, wprowadziłaś znaczący punkt zwrotny.

Roman Wilhelmi na marginesach scenariuszy pisał dwie litery: „p” i „o”.
„Przypierdolić” i „odpuścić”.
Że wulgarnie? I co z tego, skoro w punkt. Wilhelmi wiedział, że nie na pełnej nie zagra całego filmu. Wiedział, że aby zbudować wielowymiarową postać, musi balansować emocje. 

Tak, właśnie o to chodzi.
O akcję i reakcję, które nadają każdej historii rytmu.

Twój bohater czasem biegnie, czasem stoi.
Czasem drze gębę, czasem jej nie otwiera.
Czasem wdaje się w bójkę, a czasem w ciszy pije szota. 
W skrócie: czasem prowokuje, a czasem reaguje.

Można z góry zadecydować, ile konkretnie scen mają mieć proaktywne sekwencje, a ile reaktywne, chociaż osobiście ufam intuicji.

Z drugiej strony, jeżeli masz problem z rytmem historii, wydrukuj maszynopis.
Miejsca, które uznasz za mało dynamiczne, oznacz literą „p”.

Oni i one naprawdę potrzebują: wyobrażać sobie, przejmować się i troszczyć, zastanawiać się, co dalej, wściekać się, po prostu czuć.
Oni i one chcą się angażować się w  historię.
Nie są idiotami, nie są kretynkami, ponieważ większość doskonale sobie radzą z niedopowiedzeniami.
Łączą kropki, wyciągają wnioski, przewidują, kochają się mylić, uwielbiają, kiedy ich uwodzisz, zwodzisz, prowadzisz do aktu trzeciego, w którym mogą jęknąć: „Kurdę! To o to chodziło!”. 

Streszczeniami nie osiągniesz takiego efektu. 
Bo streszczenia nie zostawiają miejsca na najmniejszą choćby interpretację.